01 lipca 2011

Dojeżdżamy

W czwartek przejechaliśmy 30 do Troków, a wczoraj 152km i jesteśmy już w Sejnach. Jeszcze 20 do Suwałk przez Wigry na dziś (piątek) a jutro pociąg.

29 czerwca 2011

Plan

Plan do końca:
Dziś jedziemy 25km do Trok i śpimy tam na campingu. Jutro jedziemy 90km gdzie sie uda to śpimy, po drodze są też da campingi.
W piątek dojeżdzamy do Suwałk następne 90 lub 100km, śpimy, a w sobotę o 15:00 mamy pociag do suchej z przesiadka w warszawie zachodniej. W suchej bedziemy o 5 rano w niedziele i rowerami wracamy do wsi.

28 czerwca 2011

Wileńska kuchnia

Na zdjęciu cepeliny- wielkie kluski śląskie z nadzieniem z mięsa mielonego, zalane tluszczem i skwarkami w stylu babci Frani. Jutro próbujemy dania karaimskiego w Trokach: Kibinów.

Wieżowce na wsi

Nad rzeka Wilją w Wilnie jest kilka wieżowców, a kilka metrów za nimi- chatki jakich dawno nie ma już u nas w z-cach.
Dzis zwiedzanie miasta.

Wilno

Od wyjazdu z rygi widoki byly przez 2 dni podobne. Najpierw na Łotwie ugory i lasy z twartym choć popenkanym asfaltem. jechalo sie bardzo szybko. Pozniej na litwie zaczely sie ogromne pola zepaku i traw. przy koszeniu na polach ustawialo sie po kilkanascie bocianow. trzeciego dnia zaczely sie gorki. od jeziora do przedmiesc wilna droga wyglada jak pofalowana. 30m w gore i 30 w dól i tak w nieskonczonosc. Choc wzniesienia maja do 200 mnpm to i tak niezle meczyly, szczegolnie w polaczeniu ze sloncem.

Dst: 105,39 km
Tm: 5:31:43 h
Av: 19,24 km/h (na trasie)
Mxs: 55,40 km/h

Luksusy nad jeziorem Rubiki

Noc w namiocie obyla sie bez niespodzianek i o 8 juz sie obudzilismy a o 9 siedzielismy na rowerach. Wczoraj nie zalatwilismy wody wiec musialo sie obyc bez herbatki i cale sniadanie to byly litewskie pieguski. Pogoda caly dzien byla sloneczna az za bardzo. 30 stopni zero chmur wiec niezle nas przypieklo. Jechalo sie dobrze i padla druga setka pod rzad. Koncowka byla dosc nerwowa, bo zle ocenilismy odleglosc miedzy miastem a jeziorem mialo byc 6 km a bylo ponad 13 i to z kilkunastoma mocnymi wzniesieniami. Teren od teraz zrobil sie pofaldowany i taki byl jeszcze nastepny dzien do Wilna. Wracajac do trasy na liczniku bylo juz ponad 100 a my ruszylismy z Anyksci do jeziona Rubiki nad ktorym mialo byc mnostwo campingow i domkow letniskowych. Mijalismy wies za wsia i gore za gora a tu ani widu jeziora! Bylismy juz zrezygnowani i przemeczeni kiedy zobaczylismy pierwszy znak oznaczajacy miejsce odpoczynku (laweczka w lesie) ale byla tam tylko altana, drugi zjaz wydawal sie identyczny, ale byla tam tez mala tabliczka ze strzalka. Za krzakami trafilismy na domki- bylo gdzie spac:) Koszt 90 litow, swoj pokoj w drewnianym domku, wc i prysznic z ciepla woda. Wlasciciel dal nam nawet lodke gratis ale nie mielismy sily nia plywac. Pranie i do spania. Miejsce godne polecenia, ale trzeba miec na to 2 dni albo duzo wiecej. Idealna lokalizacja dla wedkarzy pod wzgorzem gdzie 600 lat temu stalo drewniane grodzisko.
dst: 116,03 km
tm: 6:10:02 h
avs: 18,81 km/h
mxs: 51,94 km/h

27 czerwca 2011

Byle mieć gdzie zasnąć

Mieszkanie w ktorym spalismy u Madary bylo bardzo... specyficzne. Budynek wydawal sie miec duzo pustych mieszkan, klatka tak jak mieszkanie bylo nieremontowane prawdopodobnie od powstania. Popekane sciany, rury na wierzchu, piec kaflowy i wanna ktorej nie potrafie opisac. Na kazdej scianie wisialo pelno obrazow przedstawiajacych dawna wlascicielke i prawdopodobnie jej męża, ktorego ojciec je wszystkie namalował. Same obrazy mogly miec juz z 50 lat, osoba na nich mloda a ubrania widac ze nie z tej epoki, zreszta wisiala tam tez jej kartka z zyczeniami na 80-te urodziny, żakiet, kapelusz i laurki od wnuków. Wszystko byłoby w porzadku, gdyby nie to ze ona tam juz nie mieszkała, a nikt tego nawet nie tknął! Opisywac mozna by jeszcze dlugo, ale spalo sie dobrze pomimo ze mylem sie szmatka od garnkow w misce  bo nie bylo cieplej wody w kranie.
Do 13 pochodzilismy po starym miescie, wymienilismy tez pieniadze. Dokupilismy 20latow i 60 litow. Myslelismy ze skoro wyjezdzamy po poludniu to zrobimy 50km i przespimy sie jeszcze na lotwie, ale jechało sie tak dobrze, ze przejechalismy 120,49km! ... i wylądowaliśmy w Birzaj. Mieliśmy przygotowane kilka noclegów przeslanych z kwatery głownej wyprawy z zembrzyc i zaczelismy pytac o nie ludzi. Na pytanie o kemping odpowiedzia bylo zdziwienie a o hostel parskniecie smiechem... w koncu odnalezlismy ich Guest House ale cena 120 litow za pare byla dosc wygorowana jak na takie miejsce. (W tallinie byly po 80) wiec pojechalismy za znakiem noclegi i trafilismy do hotelu. Ceny-140 litow. Ruszylismy wiec szukac noclegu w polu. Przy drodze sie nie dalo, krzaczki jakies nieprzyjemne wiec pojechalem do gospodarstwa zapytac czy przy nim sie nie da. Gospodarz stary dziadek nic nie rozumial, a juz na pewno nie to jak mozna w ogole spac w namiocie. Pokazywalem,rysowalem, mowilem i nic. On tylko ze tak to zywiu anglicianie, a on nomalnie w chalupie. Stalo sie jasne ze bez prosby po litewsku sie nie obejdzie. Nikt oczywiscie nie odbieral albo nie mial teraz internetu i ostatecznie po pol godziny dostalismy wiadomosc z domu smsem. Pojechalismy jeszcze troche i sprobowalismy znowu. Tym razem gosc mlodszy, przeczytal smsa i nie bylo problemu. Pokazal trawke, rowery zamknal do szopy i pokazal wychodek. Namiot zaraz stanal i moglismy isc spac w spokoju bo przy domu. Najlepsze jest to ze nie bylo zbyt duzej presji przy szukaniu bo choc byla 22:00 to na polnocy litwy bylo calkiem jasno jeszcze do 24-tej. Tak dlugo tez sasiad kosil trawe w ogrodku...

dst: 120,49 km
tm: 6:10:02 h
avs: 19:34 km/h
mxs: 38,27 km/h

24 czerwca 2011

Ryga

Piątek.
Wysuszylismy wszystkie rzeczy bo cala noc byla bechmurna. Taka sama pogoda była do południa i o 10:40 z małymi problemami zebraliśmy się w drogę. W nocy na kempingu paliło sie 5 ognisk, (mieliśmy też swoje), Łotysze i wiele osób z Estonii tak świętuje najdłuższy dzień roku. Piwa mieli pod dostatkiem, bo rano jeden z rosjan biwakujacych obok, kompletnie pijany podszedł do mojego roweru i wyciągnął z torby 2 pelne puszki. Zostawil je poszedl obijajac sie o drzewa. Potem mijalismy go spiacego w rowie.  Piwo wzielismy w dalsza droge;)
Dlugo nie ujechalismy i niebo przykryły chmury, a potem zaczęło lać. Tym razem musieliśmy spać pod dachem, bo Bożena od rana źle się czuła. Przejechaliśmy w deszczu 50km i w S (uzupelnie potem) wsiedliśmy do pociągu. Tutaj też rozdzieliliśmy się z Richardem , on pojechał dalej jeszcze 40km. Za 3-4 tyg ma byc w Krakowie.
Pociagiem dojechalismy do Rygi gdzie probowalismy poprzez informacje turystyczna znalezc nocleg w hosstelu. Z powodu wczorajszego swieta wszystko tansze niz 40E za nas bylo zajete, ale za to pani z informacji okazala sie miec profil na CS i przygarnela nas do siebie za darmo:] mozemy zostac do niedzieli ale w planie mamy jutro ruszyc na Litwę. Oby tylko nie lalo.

dst: 58,71 km
tm: 3:35:42 h
avs: 16 km/h

23 czerwca 2011

Leje

Po wczorajszej dobrej pogodzie chcielismy dzis posiedziec na plazy, ale nic z tego. Od rana leje, nie ma nawet jak zlozyc namiotu. Czekamy godzine i zrobimy to mimo wszystko. Dzis jedziemy za gracice, prawdopodobnie do Salcagrivy, albo kilka km dalej bo podobno jest dobre miejsce pod namiot. Biorac pod uwage pogode mozemy nie dojechac nawet tam. Dzis droga wzdol wybrzeza- Via Baltica.

22 czerwca 2011

Pierwsza setka.

Na zdjeciu morze z Parnawy- letniej stolicy Estonii.
Pogoda idealna. Cały dzień 18'C i choc bylo zachmurzone to wiadomo było, że nie będzie lało. Po południu, które trwa do teraz (22:30) niebo zrobiło się całkiem bezchmurne. Nie ma co wierzyc ich prognozom.  Przejechaliśmy 101km i można już dużo powiedzieć o drogach. W zasadzie tylko główne drogi są asfaltowe, reszta określona jako drugorzędne raczej okaże sie gruntowa. Trzeba jednak powiedzieć ze jezeli juz jest asfalt to nie ma na nim ani jednej ryski, drogi maja pobocza minimum na 0.5 oddzielone linia, a na wielu km jest oddzielna droga dla rowerow (nie tylko w miastach). Przejechalismy tak 50km i okazalo sie ze nagle zolta droga (na mapie) zrobila sie szutrowa. Jechalismy tak 15km i zjechalismy z niej jak tylko sie dalo, mimo ze musielismy nadrabiac potem 5km. Jedyny plus z tego to to ze widzielismy kraj od srodka. Malo jest tutaj osiedli, zwykle to jeden dom gdzies w lesie, a wiadomo ze tam jest po skrzynce na listy. Wszedzie sa tez glazy (polodowcowe), a kolo pól male góry usypane z nich. W Hagudi gdzie spalismy wczoraj, zanim wybudowali szkole to z glazow usypali 15m góre. Czesto spotyka sie skalne mury i stodoly, problem mamy nawet wbic sledzie z namiotu. Drugi plus naszego terenu to to ze widzielismy wjazd do "kopalni" torfu, czyli chyba tych lupkow bitumicznych. Prawie 30% kraju to bagna a wiele z nich to torfowiska. Takie same byly w Hagudi, ale podobno mieszkancy nie zgodzili sie na wydobycie. Konczac spotkalismy dzis Anglika i jutro jedziemy z nim, bedziemy spimy na dziko albo na polu namiotowym bez zaplecza
dst 101km
czas: 5:10:00
avs: 17,5 km/h

21 czerwca 2011

Pierwszy dzien na rowerze

Tallinn
Dzisiaj dojechalismy do gospodarza z couchsurfing. Spimy w Hagudi, 50km pod Tallinem. Rano jeszcze raz pojechalismy na stare miasto a po poludniu ruszylismy w droge. Niestety zaraz za hostelem zaczelo lac. Na szczescie schowalismy sie przy supermarkecie. potem to samo powtorzylo sie jeszcze 5 razy. Peleryny trzeba miec gotowe w kazdej chwili. Ostatecznie przy silnym wietrze zrobilismy to 50km i nie wiem co bedzie jutro bo mamy w planie 100. Strach sie bac myslac o pogodzie, dzis pomimo tych mini ulew trwajacych po 10 minut w prognozie pogody ciagle podaja ze jest slonce, a jutro zapowiadaja deszcz.

Trp 59,82km (40km na trasie)
Czas 4h 14min
Srednia 14kmh
Max 27kmh
Zdjecia z Tallina, a na koncu z Hagudi

20 czerwca 2011

W Tallinie!

Podróż autobusem przebiegła bez zakłócen i jedyne czym można bylo sie przejmować to ... autobusy 2 i 3:) Na szczescie nie przespaliśmy wysiadki w kownie i zaraz po wyjęciu bagaży poszedłem pakować je do drugiego autobusu który juz byl podstawiony. Kierowca bez zdziwienia i żadnych problemów powiedział żebym je wpakował od drugiej strony autobusu i po 3 minutach bylismy gotowi do dalszej jazdy. W Rydze okazalo sie ze rowery troche sie potlukły. Z mojego w 2 miejscach ubił sie lakier a najgorsze ze zrobila sie ryska na górnej goleni amortyzatora. W Rydze juz nie pytałem czy mogę pakować tylko mówie że idę na drugą strone i tez problemów nie bylo.
Morał z tego prosty i niech będzie powszechnie znany:
przeżyjesz PKP to nie straszne Ci Wilno, Ryga ani Tallin...

Dojazd podsumowanie: sucha-warszawa pkp od 12:50 do 17:30 w niedzielę. Cena 27zł +10zł rower;
SimpleExpress;
Warszawa 19:30 - Kowno 4:30
Kowno - Ryga 9:50
Ryga 10:00- Tallin 14:30 w poniedziałek
Cena 145zł

16:00 Po wyjściu z autobusu zaczelo lać. Jakos dotarlismy do hostelu.

22:40 Stare miasto zwiedzone w duzej czesci, jutro dokonczymy, ale juz z rowerami. Chmury sa ciagle i co jakis czas leje, a potem przerwa na 2 godziny. Jutro o 11:30 wyjazd do Hagudi, do pierszego gospodarza z couchsurfing

19 czerwca 2011

Ostatecznie zabrali

Po wstepnej rozmowie z kierowca szanse na zabranie rowerow prysły. Ten okazal sie przepisowy (w przeciwienstwie do tego ktorego pytal Konrad). W regulaminie pisze ze rowery maja byc spakowane i koniec, a bilety wyprzedane to nie zmiescimy sie. Ostatecznie ustawilismy sie w kolejce na koncu i na cale szczescie zachowali dla nas luke na rowery. kola odpiete, kierownica skrecona, do tego przypialem je linka. ale to ostatni raz, wiecej niespakowanym pan nie bierze :]

Warszwa zachodnia

Za godzine podjezdza autobus a my juz po przejsciach. Pkp podstawilo jak zwykle za krotki sklad i pociag byl calkowicie zaladowany. My wsiedlsimy z rowerami wczesniej, potem przedzialik rowerowy zaladowali walizkami, a po ty wszystkim dosiadlo sie 4 norwegow z kolarkami. Wyjscie z pociagu bylo nerwowe, pol godziny wczesniej prosilem norwegow o przejscie do wagonow obok, potem walizki a na koncu wyszlismy z rowerami na korytarz. Do tego 4 sakwy, namiot i torba na kierownice. Droga byla czysta i desant na peron byl bez problemow.
Zakladajac sakwy z jednej odpad haczyk wiec jak to bedzie dzalalo nie wiem, zobaczymy potem. Teraz trzeba wejsc do autobusu...

17 czerwca 2011

Plany na 3 dni

Plan niestety ma wiele słabych punktów, jak choćby podróż autobusem z 2 przesiadkami, wożąc ze sobą 2 rowery. Jeżeli uda nam się dostać do początku podróży bez problemów to pierwsze 3 dni wyglądają tak:
1) W poniedziałek o 14:30 będziemy w Tallinie. Kwaterujemy się w hostelu http://www.marinekeskus.com i idziemy zwiedzać.
2) Drugi dzień zwiedzamy Tallin do południa, potem obiad i o 13-14 ruszamy na rowerach w trasę. Pierwszy dzień bardzo mało- około 45km do miejscowości Hagudi gdzie śpimy u gospodarza z CouchSurfing.
3) Trzeciego dnia wyjazd rano, do przejechania ponad 100km i nocleg prawdopodobnie na polu namiotowym w Parnawie, choć może znajdzie się jakiś host? Ślę pytania.

Mapa wyjazdu


Wyświetl większą mapę